W ciemnej oborze wśród innych zwierząt gospodarskich stoi klacz, o którą od dawna nikt nie dba. Gospodarz od czasu do czasu dorzuci jej trochę słomy pod kopyta, żeby nie stała po kolana w gnojówce. W pomieszczeniu jest brudno, wszędzie wiszą pajęczyny, a w otworach po wybitych szybach upchane są stare szmaty. Kiedy otwieramy drzwi zwierzęta mrużą oczy. Przyzwyczajone są do mroku. Te, które stoją w przedniej części mają lepsze warunki. Dla klaczy nie było tu miejsca. Gospodarz uwiązał ją na końcu tego ciemnego pomieszczenia.
Klacz ma na imię Sofi, ale gospodarz nie nazywa jej po imieniu. Dla niego to jest po prostu „kobyła”. Kupił ją kilka lat temu, bo przecież „na gospodarstwie we wsi koń musi być!”. Sofi miała pracować w polu i wozić swojego właściciela bryczką po okolicznych drogach. Ale kiedy gospodarstwo przejął syn gospodarza – wszystko się zmieniło. Sofi nie jest tu potrzebna. Teraz do pracy w polu mają maszyny, a na przejażdżki bryczką brakuje czasu.
Klacz od dawna nie wychodzi na zewnątrz. Kiedy podchodzimy do niej jest tak ciemno, że prawie jej nie widać. Żeby ją zobaczyć trzeba wpuścić trochę światła do obory szeroko otwierając drzwi. Sofi ma piękne duże oczy pełne smutku. Jak każde zwierzę spragniona jest powietrza, ruchu, towarzystwa innych koni i opieki, której tutaj już nie otrzyma. Gospodarze postanowili ją sprzedać. W okolicy skupują zwierzęta do rzeźni. Za kilka dni przyjadą również po nią.
Udało nam się przekonać właścicieli, żeby poczekali ze sprzedażą Sofi do 5 grudnia. Tyle mamy czasu na zebranie 2800 złotych, które mogą ocalić życie tej klaczy. Po raz kolejny zwracamy się do Was z prośba o pomoc! Wierzymy, że wspólnie uda nam się uratować Sofi przed rzeźnią.
Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc!
Więcej informacji można znaleźć pod numerami telefonów:
biuro 22 349 97 74
Iwona 797 649 508
Dominika 797 649 509