Kora ma czerwony kantar, który ma chronić ją przed nieszczęściami. Jej
właściciel wierzy, że czerwony kolor przynosi szczęście. Nie bardzo wiemy o
jakie szczęście tutaj chodzi, bo przecież Kora niedługo ma trafić do rzeźni. Przyzwyczailiśmy się do takich absurdów – w naszej pracy to codzienność.
Kora urodziła się w stajni, w której ją znaleźliśmy. Jej właściciel zajmuje się
hodowlą koni. Nie wszystkie trafiają do rzeźni. Większość z nich to konie z dobrym
pochodzeniem. Kora niestety nie ma dobrych papierów. Pewnego razu jej matka uciekła z wybiegu dla koni. Złapano ją po paru godzinach 5 kilometrów dalej. A po kilku miesiącach okazało się, że jest źrebna. W okolicy jest dużo stajni i takie przypadki czasem się zdarzają.
Kora skończyła już 5 lat. Właściciele zaczęli przyuczać ją do jazdy konnej, aby później ją sprzedać z zyskiem. Ale przy kolejnych treningach okazało się, że klacz ma dychawicę świszczącą. Choroba, która znacznie może zmniejszyć wydolność wysiłkową konia, zadecydowała o jej losie natychmiast. Nikt nie kupi konia, którego trzeba leczyć. Dychawica to choroba, którą bez problemu można zoperować, ale dla właściciela to zbyt duże koszty i kolejny kłopot. Podjął decyzję, która oczywiście wydaje mu się słuszna.
Właściciel nie darzy Kory sentymentem. Dla niego sprawa jest prosta – miejscem nieużytkowego konia jest rzeźnia. Koszty operacji przerastają wartość klaczy. Nie ma sensu robić inwestycji, które się nie zwrócą. Kora jest piękna i bardzo grzeczna. Jej choroba nie jest dla nas problemem. U nas konie nie muszą pracować na jedzenie i miłość. Każdy traktowany jest wyjątkowo.
Możemy ją uratować, zoperować i podarować jej nowe życie. Potrzebujemy na ten cel 2600 złotych. Właściciel zgodził się poczekać na pieniądze do 15 czerwca. Zwracamy się do Was o pomoc! Warto ratować zwierzęta – to czyni nas lepszymi ludźmi.
Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc! Prosimy o wpłaty na konto zbiórkowe.
Więcej informacji można znaleźć pod numerami telefonów:
biuro 22 349 97 74
Iwona 797 649 508
Dominika 797 649 509