Jamayo zapowiadał się bardzo dobrze jako koń sportowy. Taki koń potrzebuje odpowiedniego treningu. Niestety nigdzie nie zagrzał miejsca. Trafiał z rąk do rąk – w wyniku czego stał się nadpobudliwy. Tak znalazł się u handlarza. I kiedy wydawało się, że jego los jest już przesądzony, ktoś go wykupił ratując mu życie.
Po roku Jamayo poczuł się w nowym domu bezpiecznie, odzyskał spokój i zaufał swoim właścicielom. Ci jednak odsprzedali go szkółce jeździeckiej. Tam życie konia nie było lekkie – szczególnie w sezonie, kiedy zaczynały się obozy jeździeckie. Jamayo pracował ciężko, czasami po kilka godzin dziennie. I z pewnością pracowałby dalej, gdyby nie zerwał ścięgna. Pewnego dnia, podczas zbyt intensywnej pracy okulał. Weterynarz stwierdził, że koń nie szybko wróci do pracy.
W szkółkach jeździeckich nie ma miejsca dla koni, które nie pracują. Na przysłowiową miskę owsa trzeba zarobić. Jamayo już nie zarobi na swoje
utrzymanie, dlatego postanowiono go sprzedać. Historia Jamayo zatoczyła koło – znowu trafi do stajni handlarza. Jednak tym razem szanse, że ktoś go stamtąd wykupi są nikłe. Kontuzjowany koń stoi na przegranej pozycji.
Jak zawsze chodzi o czas i o pieniądze. Jamayo na pewno wróci do zdrowia, potrzebuje tylko kilku miesięcy odpoczynku. Jeśli do 15 listopada zdobędziemy 2500 złotych na wykupienie Jamayo, będziemy mogli dać mu czas na rekonwalescencję. Dlatego po raz kolejny zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Prosimy – uratujmy razem Jamayo!
Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc!
Więcej informacji można znaleźć pod numerami telefonów:
biuro 22 349 97 74
Iwona 797 649 508
Dominika 797 649 509