Jak wiecie podjęliśmy się wykupu koni z Piaseczna. Kiedy tylko udało nam się uzbierać pieniądze Kalif, Power i Błena trafiły do zaprzyjaźnionej stajni pensjonatowej „Leśniczówka” pod Radomiem. Ich opiekunowie zapewnili im wspaniałą opiekę, jednak na tym nasza rola się nie kończy. Aby normalnie żyć nasze konie potrzebują kosztownych operacji.<br />W piątek planujemy przetransportować je do Szpitala dla Koni w Gliwicach. Nie mamy jednak wystarczających środków… Koszt zabiegów i transportu to co najmniej 10tys.zł. Potrzebujemy Waszego wsparcia!
Chcemy pomagać kolejnym koniom w potrzebie, ale musimy postępować odpowiedzialnie. Dlatego odmawiamy, z wielkim bólem w sercu, kiedy kolejny koń błaga nas o życie… Nie chcemy przedłużać cierpienia naszej trójki podopiecznych. Każdy kolejny dzień czekania na operacje zmniejsza ich szanse na normalne życie… Prosimy, pomóżcie nam stanąć na nogi i dokończyć to co zaczęliśmy. To bardzo ciężka walka, ale nie jesteśmy bezsilni, więc nie bądźmy obojętni na ich cierpienie!
Mamy dla Was także dobre wiadomości! W zeszły weekend, nasza wolontariuszka sfinansowała wykup trzech koni, które miały trafić do rzeźni!
Akcję zaplanowaliśmy już w zeszłym roku. Udało nam się nakłonić pewnego gospodarza, aby zaprzestał hodowli koni na rzeź. Uświadamialiśmy go przez długi czas, iż ogrom cierpienia koni przed ubojem nie jest wart żadnych pieniędzy. Ta „praca u podstaw” dała wreszcie efekty. Gospodarz sprzedał nam 3 zimnokrwiste konie po cenie 1500zl za każdego. Za mięso młodego, pogrubianego konia od Włocha dostałby co najmniej dwa razy więcej. Co więcej, nie mieliśmy całej sumy, ale obiecaliśmy, że uczciwie zwrócimy resztę w najbliższym czasie. Zaufał nam. I w ten sposób losy Żury, Żaka i Żoli znalazły się w naszych rękach.
Żura ma 17 lat i przez całe życie rodziła konie na mięso. Mieszkała w malutkiej komórce razem ze swoim potomstwem, aż do momentu gdy na podwórku nie pojawiał się warczący koniowóz. Wtedy nadchodziła bolesna chwila pożegnania. Kobyła była wyprowadzana razem z małym aby łatwiej było go załadować. Potem mogła już tylko wyglądac samotnie przez okno pełne pajęczyn i rozpaczać nad kolejnym źrebaczkiem.
Tym razem było inaczej… Gdy wyprowadziliśmy konie z komórki klacz tuliła się do swojego synka jakby chciała być z nim jednym ciałem, i nie dać się rozdzielić. Jakże była zdziwiona kiedy zaprosiliśmy ja do środka koniowozu. Na jej pysku widać było najpierw euforię szczęścia a potem wielką ulgę.
Na koniec dołączyła do nich Żoli- półtoraroczna klaczka, z tej samej hodowli. Ona za to była już bardziej figlarna. Przysporzyła nam wiele nerwów i strachu, że znowu w transporcie stracimy konia. Była nieufna. Bała się, że zrobimy jej krzywdę. Jednak po wielu namowach, kiedy już cała wieś stanęła jej za plecami, wybrała opcję wejścia do ciasnego pomieszczenia, ale za to pełnego końskich przyjaciół. Uff, bardzo nam ulżyło.
Konie szczęśliwie dojechały do nowego domu. Żujka, Żelka i Żakąsek- bo tak ich pieszczotliwie nazywamy- kręciły się po boksach z niedowierzaniem, że mają taką swobodę. Starzy mieszkańcy stajni byli bardzo ciekawi, co to za nowe grubaski a Power natychmiast pobiegł się z nimi przywitać!
Oby to ich końskie szczęście trwało wiecznie! Może nie możemy pomóc wszystkim koniom, ale cieszymy się z każdego uratowanego istnienia.
Pamiętajcie! Razem możemy wiele zmienić!
Więcej informacji mailto:aldona@viva.org.pl
<br><br />http://vegie.pl/topics81/1366.htm
<a href="http://www.stajnia.info/viewtopic.php?t=117&sid=adb87f3adc02ab8cdd7681f12e19e82e" target="_blank">www.stajnia.info/viewtopic.php?t=117&sid=adb87f3adc02ab8cdd7681f12e19e82e</a>
http://vegie.pl/topics81/1451.htm
<br>