Konie, pracujące na trasie do Morskiego Oka, pracują w przeciążeniu około 1 tony. Wytrzymują tę prace średnio przez 36 miesięcy, a 61% z nich po wycofaniu z pracy trafia do rzeźni. Odkłamujemy dzisiejszą konferencję prasową fiakrów z Morskiego Oka.
Fiakrzy z Morskiego Oka zorganizowali dziś szumnie zapowiadaną konferencję prasową. Miała pokazać mity i fakty, dotyczące pracy koni na tej trasie. Niestety – była kolejnym powielaniem retoryki, którą znamy od lat i która jest bardzo luźno związana z rzeczywistością.
Ile przeciążenia w 1 kursie?
Fiakrzy twierdzą, że konie pokonują trasę do Morskiego Oka tylko raz, góra dwa razy dziennie. A obliczenia przeciążeń dotyczą 8-godzinnego dnia pracy. Fakty są jednak takie, że już przy 1-krotnym przejeździe dochodzi do przeciążenia. I nie ma znaczenia ile jeszcze kursów konie czeka. I co najważniejsze – ten jeden przejazd generuje pracę przekraczającą normę dzienną. Dodatkowo fiakrzy powtarzają, że konie po kursie odpoczywają 20 minut. Ale jak wynika z raportów członkini komisji badającej konie z Morskiego Oka, lekarki weterynarii Bożeny Latochy, ta przerwa jest niewystarczająca, by konie mogły rozpocząć przed kolejnym kursem. Stąd i lekarka i my wnosimy od kilku lat o wydłużenie przerwy do 60 minut. A park narodowy to ignoruje.
Fiakrzy usiłują utrzymać ten intratny biznes i w sumie nikogo nie powinno dziwić, że posuwają się do manipulacji. Chyba zapomnieli jednak, że fizyki nie da się zmanipulować. To, że konie ciągną o około tonę za dużo to fakt wynikający z obliczeń i to się nie zmieni, choćby organizowali takie konferencje prasowe codziennie. Wzór, na podstawie którego obliczyliśmy przeciążenia został zaakceptowany przez Tatrzański Park Narodowy. Posłużył się nim ekspert parku narodowego w 2013 i 2014 roku. Problemem było tylko to, że podstawił pod niego nieprawdziwe dane. Kiedy to poprawiliśmy otrzymaliśmy wstrząsający wniosek o pracy tych koni ponad siły.
mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!
Fiakrzy twierdzą wręcz, że niektóre ekspertyzy wykazały, że konie mogłyby ciągnąć nawet 22 osoby. Problem polega na tym, że taki wynik obliczono dla trasy płaskiej. Twierdzą też, że badania lekarskie nie wykazały przemęczenia u koni. To także nie jest prawda. Raporty lek. wet. Bożeny Latochy z corocznych badań koni z Morskiego Oka zawierają informacje o tym, że wyniki wykazują że konie pracują w przeciążeniu.
Dzisiaj praca, jutro rzeźnia
Fiakrzy twierdzą, że sprzedając konie nie wiedzą gdzie one trafią. Ale jeśli sprzedają je handlarzom koni na rzeź, to chyba jasne jest, że nie trafią na zieloną łąkę. Dużą rotacje koni tłumaczą mętnie tym, że muszą zrobić długi trening. A potem okazuje się, że konie do siebie nie pasują lub są agresywne. I że na trasie umarł tylko jeden koń.
Ja mam wrażenie, że my się kompletnie nie rozumiemy. Tu nie chodzi o to ile koni umarło na trasie. Tu chodzi o to ile koni nie wytrzymuje tej pracy. Ile czasu pracują i jak szybko trafiają na rzeźniczy hak. A te dane są wstrząsające. Nie żyje 64% koni, wycofanych z trasy pomiędzy 2012 a 2022 rokiem, a 61% skończyło swoje życie w rzeźni. Zwierzęta średnio wytrzymywały tę pracę zaledwie przez 36 miesięcy. A przez 10 lat dało radę pracować tylko niecałe 3% koni. To także dowodzi, że konie pracują w przeciążeniu. A mikrourazy z tego wynikające powodują, że nie nadają się do żadnej innej pracy, a jedynym zainteresowanym ich kupnem jest handlarz koni na rzeź.
mówi Anna Zielińska, wiceprezeska Fundacji Viva!
Nowa góralska tradycja
Fiakrzy twierdzą, że transport konny do Morskiego Oka ma 150 lat tradycji. Problem polega na tym, że przed II wojną światową jeździły tam lekkie dorożki. Ale już w międzywojniu jeździły tam także samochody, motocykle czy niewielkie autobusy. Po wojnie transport konny nie wrócił na tę trasę. Wskrzeszono go w 1989 roku, kiedy na trasie zaczęły kursować dwie lekkie dorożki. Na przestrzeni lat te dorożki puchły i puchły. Aż pod koniec XX wieku osiągnęły nawet 30 osób na wozie, zbudowanym na podwoziu od samochodu dostawczego.
Fiakrzy twierdzą też, że konie się potykają i dlatego leżą na asfalcie, co turyści rejestrują na zdjęciach. To oczywista bzdura. Konie są zwierzętami uciekającymi. Leżenie stanowi dla nich realne zagrożenie. Więc nawet jeśli się potkną, szybko wstają dzięki swojemu instynktowi. A jeśli leżą i nie mogą wstać oznacza to, że zwyczajnie nie mają na to siły. W mojej opinii fiakrzy nie mają wiedzy, informacji z badań naukowych i przez to zwyczajnie nie znają się na koniach i nie rozumieją tych zwierząt. I to jest jedna z przyczyn cierpienia tych zwierząt.
mówi Anna Plaszczyk.
Ślady hamowania
Fiakrzy twierdzą też, że praca koni na trasie jest monitorowana. Miedzy innymi kamerą na trasie. Problem polega na tym, że kamera ta często jest bezużyteczna z powodu problemu z zasięgiem internetu. I wielokrotnie nie rejestrowała obrazu w momentach, w których podejrzewaliśmy łamanie regulaminu przez fiakrów.
Podczas konferencji dowiedzieliśmy się także, że wozy są wyposażone w hamulce i konie biegnąc w dół nie wykonują żadnej pracy oprócz sterowania dyszlem. Podkreślali, że ta trasa jest zbyt długa, by mogli nie używać hamulców. Problem polega na tym, że i to sprawdziliśmy. Kamera termowizyjna po zjeździe pokazywała, że hamulce są niemal zimne, a więc nie mogły być używane na niemal 7-kilometrowym stromym odcinku. Dowiedzieliśmy się też, że na trasie nie pracują konie zimnokrwiste, bo lubią pracę wolniejszą i krótszą, co zasadniczo jest prawdą. Konie zimnokrwiste na tej trasie zwyczajnie się nie sprawdziły. Ale zszokowało mnie to, że pracujące na tej trasie konie śląskie są przygotowane do pracy w lekkim zaprzęgu. Tylko ze ten zaprzęg lekki nie jest. Cały skład waży przecież 3,5 tony! To z pewnością nie jest lekki zaprzęg.
mówi Anna Zielińska.
Raport „Cierpienie, którego nie widać”
Fiakrzy skomentowali także nasz raport „Konie z Morskiego Oka. Cierpienie, którego nie widać”, opublikowany w wrześniu ubiegłego roku. Twierdzą, że jest długi, a żeby go pobrać należy podpisać petycję o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka.
To pokazuje, jak fiakrzy kłamią. Żeby pobrać raport nigdy nie trzeba było podpisywać żadnej petycji. W formularzu należało podać adres mailowy, żebyśmy mogli raport wysłać. Ale podanie adresu mailowego nie jest związane z podpisaniem petycji. Każdy to może zweryfikować na naszej stronie ratujkonie.pl w zakładce „Konie z Morskiego Oka”. A kiedy już pobierze raport może samodzielnie ocenić jego zawartość. Zresztą nawet sami fiakrzy przyznali podczas konferencji, że trudno znaleźć w nim fałszywe informacje. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o ich konferencji prasowej.
mówi Anna Plaszczyk.
Przypominamy, że 68% Polek i Polaków jest za likwidacją transportu konnego do Morskiego Oka. Petycję w tej sprawie można podpisać tu. Raport o sytuacji koni można pobrać tu. Mamy nadzieję, że fakty na temat pracy koni ponad siły po raz kolejny dotrą do opinii społecznej. Tym bardziej, że zbliża się majówka, która zawsze jest dla koni ogromnym obciążeniem.