Polemika do artykułu z 25 lipca w The Guardian
Hormony w krowim mleku są potencjalnie dużo bardziej szkodliwe niż te, zawarte w roślinach, mówi Justine Butler.
Wtorek, 8 Sierpień, 2006
The Guardian<br />Artykuł o soi autorstwa Felicity Lawrence mógł wprowadzić czytelników w błąd (Soja: jest zawarta w większości przetworzonego jedzenia, które spożywamy, ale czy jest bezpieczna? 25 lipiec). Lawrence napisała, że nieżywa papuga w Nowej Zelandii doprowadziła Dr. Mike Fitzpatrick’a do badań nad bezpieczeństwem fitoestrogenów (hormonów roślinnych) zawartych w soi. Lawrence nie wspomniała, że Dr. Fitzpatrick jest dyrektorem Fundacji Weston A Price, która promuje tradycyjne rolnictwo oraz spożywanie masła, jajek, mleka, mięsa i nasyconych tłuszczów zwierzęcych. Jest także odpowiedzialna za długotrwałą kampanię przeciwko soi.
Lawrence stwierdza, że według Kaayla Daniel, specjalistki od żywienia, autorki Całej Sojowej Historii (The Whole Soy Story): „W surowej formie, dojrzałe nasiona (soi) są znane nie tylko ze swoich estrogenicznych właściwości ale także z powodu substancji anty-odżywczych”. Jednak Daniel też jest dyrektorką w/w fundacji.
Co więcej, Lawrence przedstawia wnioski rządowego komitetu do spraw toksyczności pożywienia z 2002 r. mówiące, że „generalnie, korzyści dla zdrowia przypisywane soi nie były wspierane jasnymi dowodami. Komitet ocenił, że może wystąpić ryzyko spowodowane zbyt dużym spożyciem soi dla określonych grup wiekowych.” W rzeczywistości, komisja wywnioskowała, że nie ma jasnych dowodów na korzyści ani na ryzyko spożywania soi.
Jednak Joint Health Claims Inititative z Wielkiej Brytanii jest przekonane o zdrowych właściwościach soi I popiera następujące stwierdzenie: „Włączenie do diety o niskiej zawartości tłuszczów nasyconych przynajmniej 25 gramów protein sojowych dziennie, może pomóc w redukcji cholesterolu we krwi.” Lawrence przyznaje, że „30-40% niemowlaków w USA jest wychowywanych na sojowej recepturze”, ale nie zaznacza, że gdyby soja była tak szkodliwa dla dzieci, to ta wielka próbka potwierdziła by to w badaniach. A nie potwierdza.
Karmienie zwierząt eksperymentalnych dużą ilością czystej soi to jedno ale ludzkie badania pokazują inny efekt. W 1998 r. eksperyment Klein’a nie wykazał żadnego ryzyka stosowania receptur sojowych dla niemowląt i udowodnił, że jest to pełno odżywcza opcja żywieniowa. Inny eksperyment (Strom 2001) nie znalazł żadnego wpływu soi na reprodukcję.
Jako osoba prowadząca kampanie prozdrowotne, uważałabym za niezwykłe promowanie krowiego mleka jako lepszej alternatywy dla soi, podczas gdy zawiera 35 różnych hormonów i 11 czynników wzrostu, które mogą być do 20,000 razy mocniejsze niż fitoestrogeny z soi oraz są łączone z rakiem piersi, jajników, prostaty i jelita grubego. Jako Vegetarian&Vegan Foundation opublikowaliśmy nasz raport White Lies na temat skutków zdrowotnych konsumpcji krowiego mleka. Dwie trzecie Brytyjskiego mleka pochodzi od ciężarnych krów, czyli gdy poziom ich hormonów jest wyjątkowo wysoki. W kraju, w którym rak piersi wzrósł o 80% od 1971 r. i teraz zagraża co dziewiątej kobiecie, powinniśmy być dużo bardziej zaniepokojeni estrogenem niż fitoestrogenem – hormonem roślinnym, który był spożywany przez miliony ludzi od tysiące lat.
Lawrence ma racje, że produkcja soi wyniszcza lasy deszczowe: jednakże co najmniej 80% soi jest przeznaczane na wykarmienie zwierząt hodowlanych w tym krów mlecznych. W takim razie promocja produktów mlecznych to gwarancja dalszej destrukcji środowiska.
Dr. Justine Butler
<i>(tlum. P.Rowicka i S.Sikorska)</i>
.<br /><a href="http://www.vegetarian.org.uk/" target="_blank">www.vegetarian.org.uk/</a>
<a href="http://www.guardian.co.uk/comment/story/0,,1839434,00.html" target="_blank">www.guardian.co.uk/comment/story/0,,1839434,00.html</a>