Dostaliśmy e-mail z prośbą o pomoc dla konia. E-mail krążył w internecie przekazywany sobie prze wiele osób. Był wysyłany do wielu fundacji. Wszędzie odmówiono wsparcia. Początkowo też odmówiliśmy, ponieważ nasze stajnie są przepełnione, a i finansowo też nie jesteśmy w najlepszej kondycji. Jednak determinacja młodej dziewczyny była tak silna, że zdecydowaliśmy się napisać do Państwa ten list. Poniżej załączamy treść e-maila:
„Pewien 4 letni wałach potrzebuje natychmiastowej pomocy! Jeśli mu nikt nie
pomoże, za tydzień pojedzie do rzeźni. Transport do Włoch w jego stanie
będzie ogromnym cierpieniem. Jeszcze niedawno Bono był koniem sportowym, brał
udział w zawodach i miał doskonałe wyniki. Był dumą swojego właściciela.
Do dnia gdy nabawił się kontuzji… Właściciel nie chce leczyć Bono. Chce się go jak najszybciej pozbyć. Koń stał się dla niego bezużyteczny.
Szukam pomocy dla niego. Znam Bono bardzo dobrze ponieważ jeżdżę do stajni, w której przebywa. Nie chcę i nie mogę pozwolić na jego śmierć. Proszę pomóżcie mi uratować jego życie! Był już handlarz, który wróci tu za kilka dni po konia. Niestety czasu jest bardzo mało, a koszt leczenia zbyt wysoki. Nie jestem w stanie sama tego udźwignąć. Koń potrzebuje natychmiastowego leczenia i fachowej opieki. Wierzę, że stanie się jakiś cud i wspólnie uratujemy jego życie.
Pozdrawiam
Dagmara”
Liczymy na to, że Państwo przyłączą się do naszej akcji i wspólnie ocalimy Bono. Niestety koszty leczenia w specjalistycznej klinice, które trzeba natychmiast podjąć, to ok. 2500 złotych. Bez leczenia koń nie przeżyje. Klinika zgodziła się przyjąć konia, pomimo tego, że nie mamy pieniędzy. Dostaliśmy czas do 20 października na pokrycie przynajmniej połowy kosztów. Prosimy w imieniu swoim, Dagmary i Bono – razem możemy przenosić góry!
Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc!
Więcej informacji można znaleźć pod numerami telefonów:
biuro 22 349 97 74
Iwona 797 649 508
Dominika 797 649 509