W poniedziałek, 27 grudnia, trasą z Morskiego Oka do Palenicy Białczańskiej gnały spłoszone konie. Po raz kolejny apelujemy do Tatrzańskiego Parku Narodowego o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka. I pytamy, czy na trasie musi zginąć turysta, by urzędnicy podjęli tę konieczną decyzję.
27 grudnia około południa na Polanie Włosienia, górnym postoju zaprzęgów konnych, spłoszyły się dwa konie. Z pustymi saniami galopem pognały w dół trasy. Jeden z turystów nagrał ten wyjątkowo niebezpieczny rajd. Film możecie zobaczyć tu.
Kolejne spłoszone konie
Podkreślamy, że to kolejna taka sytuacja na tej trasie. W czerwcu 2020 roku na tym samym postoju spłoszyły się konie zaprzężone do wozu. Wtedy również furmana nie było w pędzącym zaprzęgu. Spłoszone konie wbiegły w bariery okalające drogę i jeden z nich doznał poważnych obrażeń. Tamten wypadek skończył się dla jednego ze zwierząt tragicznie. W wyniku doznanych obrażeń koń został poddany eutanazji. Choć początkowo miał pojechać do rzeźni…
Więcej o sprawie wypadku z czerwca 2020 roku przeczytacie tu.
Co jeszcze musi się stać?
Cierpiące zwierzęta
Przypominamy, że konie nas tej trasie ciągną o około tonę za dużo. A ustawa o ochronie zwierząt zabrania ich przeciążania. Taki czyn traktuje jako przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Organizacje ochrony zwierząt od lat apelują o likwidację tego transportu i prowadzą kampanię promującą pokonanie tej trasy o własnych siłach.
Apelujemy o likwidację tego transportu
Więcej o naszej kampanii na rzecz likwidacji tego transportu przeczytacie tu. Apelujemy o podpisywanie petycji o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka. Możecie ja podpisać tu.