VIVA

Zapadł wyrok w głośnej sprawie zwierząt z Białołęki!

Po 9 długich latach zapadł wyrok w sprawie stada kóz i psów z warszawskiej Białołęki. To historia nie tylko o wieloletnim dręczeniu zwierząt, ale też o tym, jak udało się je zatrzymać i na sali sądowej doprowadzić do końca.

O tragicznej sytuacji zwierząt z Białołęki dowiedzieliśmy się w 2014 roku. Jak wynikało z relacji sąsiadów, na jednej z posesji w niekontrolowany sposób rozmnażane były zwierzęta. Dodatkowo, na działce panował ogromny nieporządek: była ona pełna śmieci i niebezpiecznych przedmiotów. Po zapoznaniu z sytuacją złożyliśmy wniosek do urzędu dzielnicy o czasowe odebranie wszystkich (około 30!) zwierząt. 

Tragedia zwierząt z Białołęki

Mimo że zarówno my, jak i Inspekcja Weterynaryjna mieliśmy dużo zastrzeżeń co do opieki nad zwierzętami przez Hannę R., właścicielkę posesji, przepychanki administracyjne trwały kolejne 3 lata.

A zwierzęta z Białołęki żyły naprawdę w tragicznych warunkach! Posesja była zagracona, pełna różnego rodzaju śmieci: folii, tłuczonego szkła, metalu. Zwierzęta nie miały dostępu do odpowiednich schronień. Kozy musiały wchodzić do swojej „komórki”… na kolanach! Wiele psów w ogóle nie miało żadnych bud, przy czym część z nich była uwiązana na łańcuchach… np. do drzew! W jednej z bud zamknięte za pomocą kraty były… 3 psy. Taki stan rzeczy panował za każdym razem, kiedy tam byliśmy. Na posesji znajdowało się również dużo szczątków zwierząt: czaszek i kości.

Pomimo to, urzędniczka nie zgadzała się z opinią, że zwierzęta należy odebrać. Uważała, że właścicielka poprawi warunki bytowania i nie ma konieczności podejmować radykalnych kroków. Sytuacja zwierząt natomiast nie zmieniała się na lepsze…

Przełom w sprawie

Przełom w sprawie nastąpił w 2017 roku, kiedy… warunki i stan zwierząt z Białołęki zaczęły się jeszcze bardziej pogarszać. Wtedy udało się, wspólnie z załogą Policji i lekarzem weterynarii, wejść na posesję i zabezpieczyć cztery psy w najgorszym stanie.

Szczegółowo o tej interwencji pisaliśmy TUTAJ.

Podczas tej interwencji policjanci musieli zakuć właścicielkę posesji w kajdanki, ponieważ ta zachowywała się agresywnie. Zebrane wtedy informacje posłużyły do złożenia zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu znęcania się nad zwierzętami. Prokuratura wydała wtedy postanowienie o przeszukaniu posesji. W tamtym czasie zmienił się też urzędnik prowadzący sprawę. Od tej pory postawa Urzędu zmieniła się na całkowicie profesjonalną.

W ten sposób losy zwierząt z Białołęki zmieniły się. Przeszukanie odbyło się przy udziale zespołu policjantów i lekarza weterynarii, który nie miał wątpliwości co do tego, że zwierzęta żyły w tragicznych warunkach i należało je stamtąd zabrać. Na miejscu obecny był także przedstawiciel Urzędu Dzielnicy.

Zabezpieczenie zwierząt.

Podczas tej długiej i trudnej interwencji udało się zabezpieczyć 19 psów i 12 kóz, czyli wszystkie zwierzęta bytujące na posesji z koszmarów. Wszystko opisywaliśmy TUTAJ. Urząd Dzielnicy stwierdził, że odbiór był zasadny i zatwierdził go decyzją administracyjną.

Zwierzęta trafiły do schroniska w Korabiewicach a sprawa do sądu. Przez długi okres właścicielka zwierząt próbowała unikać wymiaru sprawiedliwości. Nie stawiała się na czynności, a jednocześnie przychodziła jako publiczność na rozprawy innych osób oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami. Próbowała również mataczyć w postępowaniu, przekazując na papierze zwierzęta innej osobie, mimo że nie miała już prawa nimi dysponować…

Równolegle, toczyło się postępowanie administracyjne, w którym Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał, że zwierzęta należało odebrać. 

Wyrok w sprawie

Wyrok przed Sądem karnym zapadł już w 2020 roku, ale adwokat właścicielki złożył apelację, w której wnosił o przesłuchanie biegłych psychiatrów. Kiedy do tego przesłuchania doszło przed Sądem drugiej instancji… obrońca nie zadał biegłym ani jednego pytania, co jasno wskazuje, że jego linia obrony polegała wyłącznie na odwlekaniu nieuniknionego.

Finalnie, Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok, który stwierdzał, że oskarżona ze względu na chorobę psychiczną nie była w stanie kierować swoim zachowaniem i nie mogła mieć świadomości, że znęca się nad zwierzętami. Jednocześnie, Sąd orzekł przepadek wszystkich odebranych zwierząt, co oznacza że nie wrócą one na posesję pełną śmieci.

Oczywiście, liczyliśmy na inny wyrok. Przykro nam też, że cała ta sprawa trwała tak długo a mijający czas najbardziej dotykał czekające najpierw na ratunek a potem na przepadek zwierzęta. Cieszymy się jednak, że nie wrócą one do osoby, która opiekowała się nimi w tragiczny sposób…

Większość z kóz ciągle spotkać można w naszym azylu, gdzie są szczęśliwe i zaopiekowane!

Skip to content